Szkoła Ojcostwa to hasło, spajające kilka projektów i jednocześnie będące myślą przewodnią szeregu związanych ze sobą zagadnień, które skupiają moją uwagę, energię i w dużej mierze determinują aktywność zawodową. Chciałbym dzięki tej stronie sygnalizować potrzebę kluczowych w moim odczuciu działań oraz komunikować ze sobą osoby i organizacje zainteresowane tematyką i znaczeniem ojcostwa. Dlaczego jest to tak ważna kwestia, postaram się wytłumaczyć poniżej.
Końcówka XX i początek XXI wieku to okres wielu zmian w niemal wszystkich sferach naszego życia – odnoszę się w tym momencie głównie do społeczeństw kultury zachodniej, z którymi po obaleniu berlińskiego muru, niezwykle szybko się integrujemy. Zmiany są nieodłącznym i jak się często mówi jedynym stałym elementem naszej egzystencji, jednakże to co wyróżnia wspomniany wyżej okres, to ich tempo. Możliwości jakie zaoferowała nam technologia z jednej strony znacząco przyspieszyły tempo życia, a z drugiej osłabiły więzi międzyludzkie stopniowo wypierając autentyczne, żywe relacje coraz szybszymi, coraz krótszymi i coraz płytszymi kontaktami w świecie wirtualnym. Równolegle, w wyniku przyspieszającej tak jak i cała reszta życia emancypacji, najprawdopodobniej już ostatecznie zachwiany został model patriarchalnego podziału ról pomiędzy kobietami i mężczyznami. O ile dla kobiet jest to wynik ich zaangażowania, rozwoju i celowej działalności, dla mężczyzn jest to w wielu przypadkach utrata gruntu pod nogami, na którą nie są zupełnie przygotowani. Powoduje to wiele zamieszania, nieporozumień, a niekiedy walki pomiędzy obiema płciami, która wynika z niezrozumienia dziejącego się procesu oraz niedostrzegania prawdziwej przyczyny takiego stanu rzeczy.
Wszystkie trzy czynniki, czyli ciągle przyspieszające życie, którego sednem stała się pogoń za pieniądzem pretendującym do miana utopijnego synonimu szczęścia, zamiana rzeczywistych relacji międzyludzkich na wirtualne oraz chylący się ku upadkowi patriarchat powodują chaos i szybko rosnącą ilość problemów w społecznym wymiarze naszego życia. Pomimo rosnącego materialnego dobrobytu jesteśmy często nieszczęśliwi, zagubieni, zarówno we własnej samotności jak i w związkach. Proces ten się nasila, a szczególnie niepokojącym wydaje się bezkrytyczne obserwowanie takiej sytuacji również przez wiele autorytetów i komentowanie jej jako coś naturalnego, nieuniknionego, bez miejsca na refleksję i chęci animowania zmian w pożądanym kierunku.
Jaki związek z powyższą sytuacją ma zagadnienie ojcostwa ? Ano taki, że niejako w tle niekorzystnych zmian, o których piszę, ma miejsce trwający już niemal 200 lat proces wykluczania ojca ze swojej roli, a tym samym marginalizacja jego wpływu na przekazanie wzorców, niebywale potrzebnych jego dzieciom. Wiele stereotypów wzmacnia tę tendencję. Za główną osobę predysponowaną do kontaktów z dzieckiem zwyczajowo uważana jest jego matka – dla ojca pozostaje utrzymanie porządku i dyscypliny, o ile ojciec w ogóle w rodzinie istnieje, zarówno fizycznie jak i emocjonalnie. Sądy często uznają, że jedynie matka może sprostać zadaniu wychowania młodego człowieka, a my, mężczyźni, niekiedy zbyt pochopnie wybieramy łatwiejszą drogę, jaką złudnie wydaje się być pozostawienie wychowania dzieci i kontaktu z nimi w rękach matki. Najczęściej po prostu nikt nas tego nie nauczył, ponieważ… nasi ojcowie też byli nieobecni. W ten sposób koło się zamyka, a kolejne pokolenia wchodzą w życie z coraz większym uszczerbkiem i raną, której nawet nie są świadome.