Pewien czas temu pisałem o tym jak różnego rodzaju obawy i lęki kierują naszym życiem. Jest to szczególnie dotkliwe dla nas mężczyzn, ponieważ często mamy pod górkę jeśli chodzi o rozpoznawanie emocji, przyznawanie się do nich i ich wyrażanie. Zwłaszcza kiedy chodzi o strach – czyli coś z definicji „niemęskiego”. Jak się okazało, wspomnianym tekstem bardziej zainteresowane były… kobiety – przynajmniej one okazały to komentarzami. Od razu wyrażały też wolę działania pytając: „To jak mu w takim razie pomóc ?!”. Choć to dosyć karkołomne zadanie, aby doradzić jak pomóc zestresowanemu i nieświadomemu swoich emocji mężczyźnie, niniejszym taką próbę podejmuję. Tym samym będzie to tekst odrobinę nietypowy, bo oficjalnie kierowany do Was, drogie Kobiety.
Czy w ogóle jest o co kruszyć kopie ?
Czy rzeczywiście emocjonalny aspekt życia, a w szczególności przeżywane lęki i frustracje są na tyle groźnym zjawiskiem, że warto poświęcać mu tyle czasu i zwracać na niego uwagę mężczyznom, którzy ze wszystkich sił starają dowodzić, iż kierując się logiką i racjonalizmem „dają radę” i nie potrzebują żadnej pomocy ? Chciałbym raz jeszcze z całą mocą podkreślić, że tak – warto się tym zajmować.
Niedocenianie roli emocjonalnych aspektów egzystencji i w konsekwencji brak umiejętności radzenia sobie z trudnymi przeżyciami, powoduje szerokie reperkusje. To może brzmieć niewinnie, ale konsekwencją tłumionych emocji, życia w ciągłym strachu, poczuciu braku zrozumienia, poczuciu konieczności spełniania niemożliwych niekiedy do spełnienia oczekiwań, bywają naprawdę złe rzeczy. Z napięciem, bólem, smutkiem, żalem, stresem, złością i lękiem – coś trzeba robić, te emocje nie giną w próżni. Kiedy się pojawiają i nie zostają adekwatnie wyrażone, powodują dyskomfort, z którym mniej lub bardziej świadomie, każdy chce sobie jakoś poradzić. Atrakcyjne staje się wówczas wszystko co pozwala choć na chwilę zamienić cierpienie w przyjemność, da przypływ adrenalinyTaki przykład: Czy zwróciliście uwagę na lawinowo rosnącą w ostatnim czasie popularność triatlonu ? Na listach startowych brakuje miejsc i trzeba zapisywać się wiele miesięcy wcześniej. Jak ogromny staje się popyt na udowadnianie sobie, jak wiele potrafię, jak jestem dobry, wytrzymały ? Jak „doskonały” jest to sposób na to, aby na czas długotrwałych treningów wyrwać się z „szarej” rzeczywistości, a jednocześnie zyskać uznanie otoczenia oraz znieczulającą i dającą poczucie przyjemności dawkę hormonów od własnego organizmu ?, która jak wiadomo znieczula i umożliwia funkcjonowanie w ekstremalnie trudnych warunkach. Problem polega na tym, że tego typu procedura awaryjna może być receptą jedynie na wyjątkową sytuację, którą nasz fantastyczny organizm może dzięki temu przetrwać. Jeśli będzie stosowana jako sposób na życie, powoli nas zabije, ponieważ nie da się na dłuższą metę zdrowo egzystować w stanie permanentnego zagrożenia. Występująca niemal na stałe potrzeba zagłuszenia i znieczulenia tego co boli, może bardzo łatwo poprowadzić do uzależnienia – od alkoholu, narkotyków, hazardu, seksu, pornografii, czy innych używek, które pojawiają się równolegle z naszym „postępem” cywilizacyjnym. Włącznie z tą najszerzej akceptowalną społecznie, czyli pracą na czele. Ta podróż odbywa się stopniowo, często niezauważalnie, problemy związane z uzależnieniami stają się powoli tak powszechne, że niedługo nikt już nie będzie pytał, skąd się wzięły – po prostu będzie się na nie chorować. A pamiętać należy, że kiedy pojawia się uzależnienie, wówczas nie cierpią jedynie osoby uzależnione – cierpią ich rodziny, konsekwencje ponoszą kolejne pokolenia, ponieważ dzieci wychowywane w klimacie uzależnienia już na starcie swojego życia tracą szansę na zdrowy rozwój i w wielu przypadkach na szczęśliwe życie. Swoją traumę i skrzywiony współuzależnieniem sposób funkcjonowania, niezależnie od własnej woli, przekazują dalej, i dalej, i dalej. Jeszcze inny wariant „poradzenia sobie” z emocjonalnymi i często nieuświadomionymi nawet problemami, to ich totalne tłumienie i wypieranie, powodujące iż zaczynamy chorować wewnętrznie, pojawiają się fizyczne dolegliwości, których źródła nie ma jak wytłumaczyć, powstają sprzyjające warunki dla chorób nowotworowych, może pojawić się któraś z form klinicznej depresji.
Dlatego warto mówić o tym, że początek wielu poważnych problemów leży w takim sposobie funkcjonowania, w którym nie potrafimy sobie poradzić z wewnętrznym dyskomfortem, cierpieniem, lękiem. Ponieważ nie potrafimy i boimy się o tym mówić, ponieważ nie potrafimy i boimy się o to pytać, ponieważ nie potrafimy i boimy się sięgać po pomoc.
Można pomóc, gdy chory chce się leczyć
Jak zatem mężczyźnie pomóc ? Jak już sugerowałem na wstępie, łatwo nie jest. Mężczyzna zwykle nie pozwala sobie na przyznanie się do tego, że ma z czymkolwiek problem. Zamiast tego próbuje udowadniać, że jest zupełnie inaczej. Czując np. wewnętrzne niespełnienie i brak satysfakcji będzie próbował piąć się po szczeblach kariery coraz bardziej dewastując się psychicznie i fizycznie albo wręcz przeciwnie – nie wytrzymując konkurencji podda się, stanie się leniwym „nieudacznikiem” demonstrując, że na niczym i nikim mu nie zależyTak popularny model na życie w stylu „Piotrusia Pana” jest dobrym przykładem próby ucieczki od stresów i odpowiedzialności za swoje życie (nie wspominając o odpowiedzialności za życie innych). W obu przypadkach przed zmianą destrukcyjnego, ale za to bardzo dobrze znanego mu sposobu działania powstrzymują go wewnętrzne ograniczenia i obawy. Są tak silne, iż dopuszczenie świadomości, że mógłby postępować inaczej, wydaje się zbyt trudne i niemożliwe do osiągnięcia. Choć w rzeczywistości potrzebuje doświadczenia akceptacji, bliskości i miłości, których być może nigdy tak naprawdę nie miał szansy odczuć, zazwyczaj bliższa jest mu wizja pozostania „prawdziwym twardzielem”, co w tym przypadku oznacza kurczowe trzymanie się lub nawet nasilanie szkodliwych dla niego zachowań. W bardzo wielu przypadkach, mężczyzna zaczyna trochę dokładniej interesować się tym co i dlaczego tak naprawdę w życiu robi dopiero wówczas, gdy odkryje u siebie poważną chorobę, rozpadnie się jego związek i rodzina, całkowicie wypali się zawodowo, a w najlepszym wypadku, doświadczając „kryzysu wieku średniego” spostrzeże, iż dotychczasowe życie go nie satysfakcjonuje.
W związku z powyższym trudno jest, a często wręcz jest to po prostu niemożliwe, aby pomóc komuś, kto pomocy w swoim odczuciu nie potrzebuje.
Choć w rzeczywistości potrzebuje doświadczenia akceptacji, bliskości i miłości …, zazwyczaj bliższa jest mu wizja pozostania „prawdziwym twardzielem”
Ta stara prawda ma swoje zastosowanie również i w tym przypadku. Istnieją na naszym pokręconym świecie choroby, które w swoim przebiegu oprócz zabijania dają potrzebne chorym oparcie, czasem ułudę bezpieczeństwa i powodują, że nie chcąc rezygnować z tych aspektów, chory po prostu nie chce się leczyć. Wizja utraty tego, co daje choroba jest bardziej przerażająca niż sam fakt, że chorowanie powoli zabija i dopóki chory wystarczająco nie doświadczy niszczycielskiego działania choroby, będzie uciekał od lekarza na wszelkie możliwe sposoby. I nie za bardzo można mu w tym przeszkodzić. Jeśli zatem mężczyzna nie uzna swej „choroby” i sam nie zechce się „leczyć”, nikt i nic może nie być w stanie mu pomóc. Może okazać się, że jedyną skuteczną metodą pomocy w tego typu sytuacji, jest pozwolenie „choremu” na doświadczenie skutków choroby, zamiast je łagodzić. W wielu przypadkach innym postępowaniem, np. samodzielnym rozwiązywaniem jego problemów, można utwierdzać go w poczuciu, że postępuje prawidłowo i tym samym wspierać na złej drodze. Zwłaszcza, kiedy sami mamy z tego jakieś korzyści. Zdanie sobie z tego sprawy może okazać się kluczowym krokiem w kierunku pomocy.
Najważniejsza jest świadomość
Aby zatem naprawdę pomóc trzeba w zasadzie nieustannie zdawać sobie sprawę z tego, że nasza pomoc może być tylko pośrednia, że jedyne co możemy zrobić to stwarzać warunki, aby „chory”, czyli mężczyzna, który doświadczając wewnętrznych, emocjonalnych problemów udaje, że wszystko jest super, miał możliwość zorientować się, że coś jest jednak nie tak, i że być może istnieją obszary, w których mógłby coś zmienić aby i jemu i jego bliskim żyło się lepiej. To odpowiedzialne i niełatwe zadanie. Nie można zbyt agresywnie i bezwzględnie domagać się zmian, koncentrować na wymaganiach i wytykać problemy, ponieważ łatwo w takiej sytuacji pogłębić stres, obawy, zachęcić bardziej do ucieczki niż do otwarcia. Z drugiej strony, nie można być zbyt wspierającym i za bardzo odpuszczać, ponieważ w tej sytuacji wzmacnia się poczucie, iż wszystko jest w porządku, a odpowiedzialność za trudną sytuację przejmuje na siebie osoba, która stara się pomóc.
Świadomość jest również kluczowa jeśli chodzi o „ratowniczkę”. Aby skutecznie pomagać, na początek potrzebna jest świadomość własnych potrzeb, potrzebna jest umiejętność ich komunikowania, potrzebna jest umiejętność stawiania granic i adekwatnego do sytuacji rozdzielania odpowiedzialności za to, co dzieje się w związku i w rodzinie. Zatem chcąc pomagać komuś, warto wcześniej zadbać o własne podwórko. To bardzo często występująca w przyrodzie pokusa, aby zajmować się pomocą innemu człowiekowi, ponieważ jest to o wiele łatwiejsze zajęcie niż praca nad sobą i radzenie sobie z własnymi trudnościami.
Jak to wygląda w praktyce, aby nie pozostać jedynie w sferze ogólnych porad ? Oto kilka obszarów, w których widzę możliwość wspierania procesu zmiany.
Koniec z owijaniem w bawełnę
Aby wywołać jakąkolwiek trwałą i pozytywną zmianę, należy odkrywać prawdę i wyciągać na powierzchnię to co boli, to co przeszkadza w satysfakcjonującym życiu. Jednym z praktycznych sposobów jest po prostu nazywanie tego, co się dzieje. Warto przy okazji informować o własnych odczuciach, powstrzymując się jednocześnie od oceny i mówienia w imieniu drugiej osoby. Przykładowo: jeśli bliski ci mężczyzna unika kontaktu, unika rozmowy, unika bycia razem, potrzebne jest nazywanie tego co się dzieje. Możesz mówić o konkretnych sytuacjach, kiedy go nie ma gdy jest ci potrzebny, wskazać konkretny moment, dzień, zdarzenie. Możesz mówić o tym, że kiedy nie rozmawiacie jest ci źle, czujesz się nie kochana poprzez emocjonalną izolację. Możesz mówić o konkretnych sytuacjach, w których nie dostajesz pomocy choć jej potrzebujesz. Jednak powstrzymujesz się od dodawania przy okazji „bo ty jesteś taki, a taki… (zawsze) tak robisz bo… etc.”, nie mówisz za niego, nie tłumaczysz z jakiego powodu tak się dzieje, nawet gdyby dla ciebie było to oczywiste. To mogą być tylko twoje przypuszczenia, które nawet jeśli są prawdziwe, nie pomagają w tego typu rozmowach. Generalnie, wartą zapamiętania zasadą jest to, że mówisz o faktach i za siebie, czyli o tym co się w twojej opinii dzieje, jaki ma to na ciebie wpływ i jak się w takiej sytuacji czujesz (w ten sposób przy okazji uczysz swojego mężczyznę mówienia o uczuciach). Nie mówisz za partnera, nie tłumaczysz mu dlaczego tak robi (choćbyś była tego w 200% pewna) i oczywiście przy okazji podjęcia tematu nie wyciągasz na tę okoliczność wszystkich trudnych wątków z waszego wspólnego życia, bo inaczej obydwoje zginiecie przytłoczeni ogromem frustracjiNie podaję tutaj wszelkich uniwersalnych zaleceń dotyczących efektywnej komunikacji, takich jak np. wybór dobrego czas na rozmowę, robienie przerw, gdyby emocje rozkręciły się zbyt mocno, etc..
Oczywiście, świat nie zmienia się od razu. Zapewne rzadko zdarzy się cud, którym po jednej rozmowie odmieni całe zło, aczkolwiek jeśli tak bezpośrednio i nieoceniająco się ze sobą nie komunikujecie, nawet pierwsza rozmowa może mieć realne znaczenie. Potrzebne są jednak konsekwencja i dalsze w tym duchu prowadzone rozmowy.
Stawiaj granice
Rozwinięciem wątku otwartego mówienia o problemach jest zaostrzenie przekazu i dołożenie konsekwencji, które będą miały miejsce, jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie. To trudny moment, ponieważ jeśli pojawi się groźba, w ostateczności powinna zostać zrealizowana. Odnosząc się do realnych przykładów – może okazać się, że kiedy chcesz o czymś ważnym dla siebie porozmawiać, twój mężczyzna zmienia temat i unika rozmowy. Możesz wówczas mówić, że ciebie to złości, smuci, irytuje i okazywać przeżywane emocje. Jeśli pomimo wielu prób jego postawa się nie zmienia, to albo w tej sytuacji poddasz się i zrezygnujesz z tego, co chciałaś osiągnąć, albo postawisz granicę. Idąc krok dalej możesz powiedzieć np. tak – „Nie godzę się na to, abyś w ten sposób unikał trudnych i ważnych dla mnie spraw. Chcę abyś zachował się w końcu inaczej i porozmawiał ze mną o… Jeśli tego nie zrobisz, to…”. I tutaj, trzeba być wcześniej przygotowanym, aby groźba, warunek, które się pojawiają były realne i możliwe do spełnienia. Jeśli będzie to coś zbyt dużego kalibru i pomimo swojej stanowczej postawy, groźby nie zrealizujesz, pożądany skutek nie zostanie osiągnięty, a nawet osłabisz swoją pozycję pozwalając na przypuszczenie, iż inne groźby też nie zostaną spełnione.
Jeśli taka postawa wyda ci się zbyt trudna, może warto pomyśleć o pracy nad własnymi umiejętnościami komunikacji ? O poczuciu własnej wartości ? Za chwilę będę pisał o pracy nad sobą – to też jest bardzo wartościowa forma pomocy.
Bądź spójna w tym, czego oczekujesz
Teraz wbrew pozorom może nie najłatwiejszy, ale chyba najmniej psychologicznie skomplikowany aspekt pomocy. Chodzi mianowicie o zachowanie spójności pomiędzy wymaganiami, które kierowane są w stronę mężczyzny. Jeśli motor jego działań napędza poczucie, że musi się jak najlepiej wyrobić, jak najwięcej zdobyć, zarobić i osiągnąć, ponieważ jeśli tak się nie stanie, będzie przegrany w oczach swoich najbliższych – również twoich (taka obawa jest dosyć typowym zjawiskiem), w ramach wsparcia na pewno już w pierwszym kroku możesz się zastanowić, czy sama realnie nie napędzasz takiej obawy ? Jeśli bowiem w tle pojawiają się wymagania, aby zarobić więcej ponieważ konieczne są nowe wydatki, nowy samochód, dom czy bardziej atrakcyjne wakacje, to lęk, stres i nieobecność fizyczna i/lub emocjonalna mężczyzny może być wówczas całkiem usprawiedliwiona. Oczywiście te wymagania nie zawsze muszą być formułowane w bezpośredni sposób, mogą równie dobrze zaistnieć w postaci różnego typu „niewinnych” uwag, spostrzeżeń, komentarzy – np. „Dobrze byłoby gdybyśmy… (coś zrobili/kupili, etc.)” czy klasyczne „A wiesz Misiek, że Kowalscy w przyszłym roku zaczynają budowę domku pod miastem…”.
Oczywiście wiele potrzeb ma swoje uzasadnienie i ich zaspokajanie wymaga zaangażowania, czasu i wysiłku. Zarówno twojego jak i twojego mężczyzny. Kiedy jednak bierzesz pod uwagę odmianę życia pod kątem zmniejszenia obciążeń, stresu, skrócenia czasu męskiej nieobecności w domu, trzeba brać również pod uwagę – być może – ograniczenie swoich/waszych potrzeb lub przynajmniej ich nie eskalowanie. Trudno byłoby liczyć na skuteczność jakichkolwiek działań mających na celu odciążanie partnera ze stresu jednocześnie dopingując go do większego wysiłku i wyzwań. A nowe, być może krytyczne spojrzenie na zakres potrzeb, przeciwstawienie się presji otoczenia może być całkiem ambitnym pomysłem, jednocześnie będącym wspaniałym wsparciem w pracy, którą mężczyzna miałby wykonać ze swoimi emocjami.
Warsztaty i treningi
Wreszcie bardzo konkretna wskazówka, czyli możliwość skorzystania z różnego typu warsztatów lub treningów, które w obecnych czasach są już ogólnodostępne. Mam na myśli przede wszystkim dwa rodzaje wydarzeń, treningi interpersonalne oraz różnego typu męskie warsztaty.
Biorąc udział w treningu interpersonalnym, jego uczestnik spędzając kilka dni z grupą kilkunastu nieznajomych osób, ma możliwość zetknąć się z wieloma emocjami, zobaczyć jak przeżywają je inni, jak sobie z nimi radzą, przeżyć swoje, dowiedzieć się od innych uczestników jak jest odbierany w tego typu kontakcie. W kontekście uczenia się języka emocji, doświadczenie bezcenne.
Drugi pomysł to różnego typu warsztaty organizowane już wyłącznie dla mężczyzn i prowadzone przez mężczyzn. W tej formule chodzi między innymi o to, aby pozbyć się czynnika rywalizacji, łatwiej wyzwolić z pokusy prezentowania, wyjątkowej mobilizacji, o które łatwiej kiedy wśród mężczyzn pojawiają się kobiety. To może być wyjątkowa okazja aby przekonać się, że wątpliwości, przekonania, obawy i lęki, które mężczyzna zazwyczaj trzyma tylko dla siebie, mogą zupełnie podobnie przeżywać inni mężczyźni i jeśli tylko zdobędą się na odwagę aby przyznać się do tego między sobą, wówczas mogą doświadczyć atmosfery otwartości, bezpieczeństwa, męskiego wsparcia, co często nie jest możliwe w ramach rywalizacji, która wciąż prowokuje i dopinguje do bycia innym niż się jest lub chciałoby być.
Ponieważ mężczyźni zazwyczaj spędzają bardzo mało czasu na wertowaniu informacji o tego typu wydarzeniach, znalezienie wartej uwagi propozycji i skuteczne zachęcenie do udziału w niej swojego mężczyzny, może okazać się zarówno ogromnym wsparciem jak i niezłym wyzwaniem.
Pamiętaj o przyczynach
Raz jeszcze nawiązuję do roli świadomości. Może być tak, że kiedy na to co robi mężczyzna i co w twoim odczuciu jest trudne lub niemożliwe do zaakceptowania, spojrzysz ze świadomością przyczyn niechcianych zachowań, będziesz odbierać je z nieco innym nastawieniem.
Jeśli np. trudne dla ciebie jest to, że pomimo metrykalnej dojrzałości twój facet stawia swoją matkę na miejscu ważniejszym od ciebie, pomocna będzie świadomość, że robi tak najprawdopodobniej nie dlatego, iż chce ci zrobić przykrość, ale że strach (nawet ten nieuświadomiony) przed sprzeciwem wobec matki, która zapewne od zawsze wymagała posłuszeństwa i dyspozycyjności, jest zbyt silny i o wiele silniejszy niż racjonalny przekaz, że taka postawa jest niewłaściwa. Niekoniecznie musi to być strach, który zatrzymuje go przed konfrontacją, ale np. znane z doświadczenia poczucie winy, które obowiązkowo pojawi się po sytuacji sprzeciwu i będzie na tyle nieznośne, że skutecznie zatrzyma przed kolejnym aktem samodzielności.
Jeśli facet notorycznie uchyla się od poważnej rozmowy, konfrontacji, sprzeczki, kłótni – oprócz wielu możliwych bardzo konkretnych przyczyn, gdzieś na dnie leży jego autentyczny (co nie zmienia faktu, że w większości przypadków nieuświadomiony) lęk przed taką formą komunikacji, ponieważ nie potrafi władać tą bronią (emocjami). To trochę tak – choć to tylko moje stereotypowe wyobrażenie – jakby kobiecie, która akurat nie pasjonuje się tymi zagadnieniami, proponować aby w krótkim, określonym czasie, miała zreperować jakieś urządzenie, może pralkę, może komputer. Czyli stres i nie wiadomo jak się do tego zabrać – również dlatego, aby nie popsuć jeszcze bardziej tego, co i tak dobrze nie działa.
Podobnie jest w przypadku innych emocji, czasem tych uważanych za najpiękniejsze. Jeśli twój mężczyzna nie mówi ci, że ciebie kocha (zakładając, że tak jest), nie robi tego najprawdopodobniej z tego samego powodu – te proste i znane jak świat światem słowa „kocham cię”, „jesteś dla mnie ważna”, „potrzebuję cię”, etc. są językiem, który w mężczyźnie może budzić bardzo realne obawyOczywiście słowa te mogą nie padać również z innych powodów – z wyrachowania, lenistwa, braku odpowiedzialności, etc.. Raz, że mógł ich nigdy, albo prawie nigdy (w dobrym kontekście i z dobrym doświadczeniem) nie słyszeć, a dwa, są to słowa, które „zagrażają” męskiej samodzielności, niezależności, omnipotencji. Pachną zobowiązaniem, deklaracją, że mógłby kogoś potrzebować, a tym samym, że nie radzi sobie sam. To czasem zbyt trudny dla mężczyzny teren, aby mógł się w nim sprawnie poruszać.
To nie jest zachęta, aby ze względu na świadomość przyczyn usprawiedliwiać mężczyznę i zwalniać go z odpowiedzialności – bynajmniej, wszystko co wcześniej zostało napisane obowiązuje. Chodzi jedynie o to, aby pomagać sobie w trudnej emocjonalnie sytuacji, nie biorąc personalnie do siebie tego, co bardzo często ma głębszą przyczynę.
Własna praca
Z reguły nie jest możliwa sytuacja, w której trudnych zmian i pracy nad sobą wymaga tylko jedna ze stron związku. Zapewne i Ty, choć emocjonalne trudności twojego mężczyzny mogą wydać ci się najważniejsze, masz szerokie pole do zmian po swojej stronie. Nic nie dopinguje i nie otwiera lepiej jak przykład ze strony bliskiej osoby, kiedy dokonuje pozytywnej zmiany w trudnym dla niej obszarze. Tego typu zachęta bywa o niebo lepsza od jednostronnego nacisku i powtarzanych zastrzeżeń, które nadużywane szybko mogą przejść w zrzędzenie, narzekanie i przynieść dokładnie odwrotny skutek niż zakładano.
Otwarta rozmowa na trudne tematy, zwłaszcza kiedy już pojawią się trudne emocje, gniew, złość, żal, etc. wymaga dużych umiejętności interpersonalnych i komunikacyjnych. Sztuka dostrzegania i artykułowania własnych potrzeb, komunikowania ich, stawiania granic w sposób nie zagrażający drugiej osobie, to również ważna umiejętność, którą warto zdobyć. Każdy z nas ma oprócz tego własne, indywidualne obszary, w których może coś zmienić na lepsze. Wszystko to warto brać pod uwagę w sytuacji gdy rozważasz pomoc i zachęcanie do zmian swojego mężczyznę. Jeśli ty też będziesz na drodze zmian, jemu może to pomócAle może też zdarzyć się tak, że w świetle twojej pracy nad sobą, twój mężczyzna jeszcze bardziej się zamknie, jeśli jest wewnątrz silnie wycofany, przestraszony i poczuje się w takiej sytuacji gorszy i bardziej zagrożony. Wówczas wskazana jest szczególna uważność i delikatność..
Ostateczna konkluzja jest taka: pomóc możesz rozumiejąc trudności i udzielając wsparcia w najtrudniejszych momentach, jednak głównym składnikiem pomocy jest konsekwentne stawianie wymagań i uświadamianie konieczności dokonywania zmian. Istotą pomocy jest prowadzona w dobry i życzliwy sposób mobilizacja mężczyzny, ponieważ zmiana, o której mowa czyli nauka języka emocji, rozpoznanie własnych lęków, obaw i ograniczeń, w ostatecznym rozrachunku może być dokonana tylko przez niego.
A na koniec, z nie tylko żartobliwym uśmiechem, filmowa lekcja kobieco-anielskiej pomocy…