Jak nasze dzieci widzą swoją przyszłość ? Na czym im zależy ? Czy mają albo będą miały wystarczająco dużo rozsądku i motywacji, aby wybrać dobry zawód ? Czy będzie zgodny z naszym oczekiwaniem ? Czy skorzystają z rodzicielskiego doświadczenia i posłuchają naszych rad ? Czy odniosą w życiu sukces ?
Jeśli zadajesz sobie takie pytania, najprawdopodobniej nie jesteś w tym odosobniony. To dosyć powszechne rozterki, które przeżywają rodzice zaskakująco szybko dorastających dzieci. Postanowiłem poruszyć ten temat zainspirowany wystąpieniem trzynastolatka z Kalifornii, Logana LaPlante, który na forum TED podzielił się swoim punktem widzenia na wspomniane powyżej zagadnienie. Przy okazji zestawił ze sobą dwa pomysły na życie – jego własny, przynależny do świata jeszcze niedawno dziesięciolatków oraz ten drugi, pukający coraz natarczywiej ze strony dorosłych.
Faktem jest, że my, dorośli, mamy nad naszymi dziećmi ogromną przewagę i stosunkowo łatwo jesteśmy w stanie narzucić im własny punkt widzenia. W szczególności to my decydujemy do jakich szkół będą chodziły, to my, poprzez swoich przedstawicieli ustanawiamy obowiązujący model edukacji. W ten sposób determinujemy sposób poznawania świata, a w konsekwencji, krok po kroku kształtujemy ich przekonania i pragnienia, które z czasem zaczynają uznawać za swoje. Czy jest to jednak jedyna słuszna droga ? Co jeśli my, dorośli, trochę pobłądziliśmy ? Może jednak warto z naszymi dziećmi rozmawiać, albo nawet więcej – słuchać tego, co do nas mówią ?
Przedszkole, szkoła, (studia,) praca, rodzina, praca, dom, praca, emerytura…
Generalnie, przyjęty w naszej kulturze model zakłada, że celem edukacji jest zdobycie wiedzy, na początku ogólnej, później coraz bardziej szczegółowej, a w końcowym etapie nauki również pewnych praktycznych umiejętności koniecznych do wykonywania określonego zawodu. Tak jest, ponieważ obowiązującym ciągle standardem jest zdobycie zawodu i podjęcie pracy, która z kolei postrzegana jest jako jedyna możliwość zdobycia środków na utrzymanie. Później – a niekiedy wcześniej, co rodzi z reguły potężne komplikacje – zakładamy rodzinę, wychowujemy dzieci i… w zasadzie dalej pracując możemy już wyczekiwać na emeryturę. Tak w wielkim uproszczeniu, ponieważ odstępstwa od tej reguły oczywiście istnieją. Czy wystarczająco często zastanawiamy się nad tym jak krytycznym momentem w tymże scenariuszu, jest podjęcie już na starcie życia decyzji o kierunku edukacji ? System szkolnictwa przewiduje pewien wybór, jest jak drogowskaz z kilkunastoma tabliczkami wycelowanymi w różnych kierunkach, a nasze dziecko musi którąś z tych dróg wybrać. Na jakiej podstawie ? Poradnika ? Doradcy zawodowego ? Przykładu rodziców ? Wszystko to teoria, statystyka i schematy. Jaki jest skutek zmuszenia do wykonania takiego wyboru ? Ano taki, że dorosłych ludzi, którzy od początku „wiedzieli czego chcą” i potrafili wybrać tak, aby pracując oddać się jednocześnie pasji i mieć z tego przyjemność, uważamy za kosmicznych szczęśliwców. Standardem jest natomiast praca, z której po obowiązującym czasie czem prędzej uciekamy, próbując znaleźć przestrzeń na odreagowanie stresu i zajęcie się tym, co naprawdę chcemy i lubimy robić. Jeśli oczywiście po pracy wystarcza nam na to siły. Jaka jest tego długofalowa konsekwencja ? Choroby, choroby i jeszcze raz choroby. Naszego ciała, naszego ducha i umysłu. Tak to w skrócie wygląda. Pojawia się pytanie, czy z błędnego koła można znaleźć jakieś wyjście…
Szkoła w stylu hakerskim
Motyw przewodni zarówno wystąpienia jak i szkolnych doświadczeń Logana, oddaje wymyślony przez niego termin „hackschooling”, czyli szkoła w stylu hakerskim. Znajduje się w niej miejsce na tradycyjną naukę (historia, język ojczysty, etc.), jednak ogromny nacisk kładziony jest na doświadczanie, eksperymentowanie, szukania tego co chce się i lubi robić, a dopiero w kolejnym kroku przyswajanie wiedzy, która wiąże się z konkretnym zainteresowaniem. Nauka podparta w ten sposób odkrytą motywacją odbywa się w szybkim tempie i staje się przyjemnością, a nie nudnym obowiązkiem. Hackschooling to szukanie nowych dróg, łamanie schematów – tak Logan rozumie istotę „hakerstwa” – przy jednoczesnej dbałości o pełnię swojego rozwoju, który powinien uwzględniać aktywność fizyczną, troskę o dobre odżywianie, pielęgnowanie relacji z bliskimi, pomoc innym ludziom czy wreszcie aspekty duchowe i religijne. Skąd takie dojrzałe poglądy u młodego człowieka ? Wynikły z poszukiwań odpowiedzi na jedno, proste i niezwykle powszechne pytanie:
Kim chcesz być, kiedy dorośniesz ?
Jak twierdzi Logan, pytanie „Kim chcesz być, kiedy dorośniesz ?” czai się w zakamarkach rozmów z dorosłymi i prędzej czy później musi zostać zadane. Co ciekawe, choć w sumie przygnębiające, nasze dzieci od pewnego momentu doskonale wiedzą jakiej odpowiedzi oczekują od nich dorośli. I jeśli tylko z jakiegoś powodu czują potrzebę aby ich zadowolić, odpowiedzą zgodnie z tym oczekiwaniem. Stwierdzą, że po szkole pójdą do liceum, potem na studia i zostaną np. neurochirurgiem lub inżynierem, co sprawi, że twarz i samopoczucie rodzica rozświetlą się wszystkimi kolorami tęczy. Jeśli tylko taka sekwencja będzie wystarczająco często powtarzana, sami w to po pewnym czasie uwierzą.
„I wanna be happy” (chcę być szczęśliwy)
Logan jednak zatrzymał się dłużej nad tym sakramentalnym pytaniem. Z rozbrajającą szczerością stwierdził, że gdyby miał odpowiedzieć coś konkretnego, tak jak wielu jego kolegów powiedziałby, że najbardziej pasuje mu zawodowe granie w [tooltip title=”Minecrafta”]Popularna gra komputerowa skupiająca się na kreatywności i budowaniu, pozwalając graczom na tworzenie konstrukcji z sześciennych bloków w otwartym trójwymiarowym świecie.[/tooltip]. Jednak prawdziwa odpowiedź na pytanie „Kim chcesz być, kiedy dorośniesz”, jest niezwykle prosta – Logan mówi: jedno co wiem to to, że chcę być w życiu szczęśliwy. Zdając sobie sprawę z tego, co jest dla niego najważniejsze, chłopiec zaczął się zastanawiać co trzeba robić, aby być szczęśliwym i po drodze trafił na człowieka Roger Walsh – profesor psychiatrii, filozofii i antropologii na Uniwersytecie Kalifornijskim, ponad 30 lat poszukujący odpowiedzi na pytanie jak możemy poprawiać swoją kondycję fizyczną, psychiczną, społeczną i duchową.. http://www.drrogerwalsh.com/ , który przez większość swego życia badał temat pod takim właśnie tytułem: „Co jest potrzebne do szczęścia ?”. Wnioski wynikające z tychże badań, zupełnie nie pasowały do tego, czego nasz nastolatek uczył się w szkole. Dla pewności, skontaktował się z naukowcem i wprost zapytał go, czy system nauczania uwzględnia wymienione przez niego aspekty, ale jak łatwo się domyśleć, odpowiedź brzmiała: NIE. Logan stwierdził zatem, że nie chce uczyć się w takiej szkole, z tego prostego powodu, że chce być w życiu szczęśliwy. Podsumował to krótką grą słów twierdząc, że tradycyjna szkoła nastawiona jest bardziej na „making a living”, niż „making a life”, co tłumaczę w ten sposób, że przygotowuje nie do życia, ale bardziej do przeżycia.
Czy można coś do tego dodać ? Czy potrzeba badań naukowych, debat polityków, dziesięcioleci sporów, targów i mądrych do znudzenia dyskusji, aby dojść do takiego wniosku ?
Czy to jest takie dziwne ?
Próbując z dalszej perspektywy spojrzeć na to, co dzieje się w naszym dorosłym świecie, mam wrażenie, że właśnie my, dorośli, stajemy się coraz bardziej zagubieni. Ciągle przyspieszając tempo życia, tracąc międzypokoleniową łączność, stale odbijając się pomiędzy biegunami uniesienia w wyniku dostarczanych sobie przyjemności oraz zmęczenia i poczucia bezsensu graniczącego z depresją, gdzieś na tej drodze zapominamy po co tak naprawdę żyjemy. Nasze dzieci, dopóki tylko nie zostaną przez nas przeprogramowane, starają się pokazać nam, że coś w międzyczasie zgubiliśmy. To, czy zechcemy ich słuchać, jest już naszym suwerennym wyborem.
Ale co można w takiej sytuacji zrobić ?
Co zatem zrobić, aby nauczyć nasze dzieci jak być w życiu szczęśliwym ? Logan, dzięki otwartości swoich rodziców, kilka lat temu porzucił tradycyjny schemat edukacji. To był odważny krok, z którego jak dotąd jest bardzo zadowolony. W naszym kraju, pewne inicjatywy będące odstępstwem od „jedynego słusznego” schematu są podejmowane, żeby wspomnieć choćby o szkołach MontessoriMaria Montessori – włoska lekarka, twórczyni systemu wychowania dzieci zw. metodą Montessori. Metoda ta kładzie nacisk na swobodny rozwój dzieci. Przeciwstawia się systemowi szkolnemu, tłumiącemu aktywność dzieci, którego symbolem była dla Marii Montessori „szkolna ławka”. Montessori uważała, że głównym zadaniem pedagogiki jest wspieranie spontaniczności i twórczości dzieci, umożliwianie im wszechstronnego rozwoju fizycznego, duchowego, kulturowego i społecznego. (za Wikipedia) , czy WaldorfaSzkoła Rudolfa Steinera inaczej zwana Szkołą waldorfską lub Szkołą steinerowską – w głównych założeniach rozwija umiejętności dzieci stawiając na ich rozwój indywidualny w zgodzie z naturą. Szkoły są częścią pełnego cyklu nauczania od przedszkola po szkołę średnią. W uczniach wspierają indywidualne osiągnięcia, zrównoważony rozwój umiejętności intelektualnych, artystycznych, praktycznych i społecznych. Uczy się zdobywania indywidualnego sądu i umiejętności rozróżniania. Szkoły waldorfskie mają własny program nauczania niezależny od programów państwowych. Nie wyróżniają żadnego ze światopoglądów. (za Wikipedia) . Mam jednak wrażenie, że alternatywnym sposobem, który może stać się drogą małych kroków prowadzącą z czasem do dużych zmian, jest w pierwsze kolejności nasza otwartość na stosowanie wyłomów, zmian i uzupełnień w tradycyjnym szkolnictwie i tradycyjnym programie nauczania. Może już teraz istnieje miejsce na pomysły, aby w ramach szkoły lub na zasadzie obozów czy praktyk umożliwiać więcej samodzielnego doświadczania, próbowania, dającego dzieciom szansę zauważenia w jaki sposób nauka zdobywana w szkole może wiązać się z pasją, a docelowo może stać się praktycznym pomysłem na życie ?
Tak, mam świadomość, że zmiany systemu szkolnictwa w globalnej skali są tak trudne, iż gdzieś z tyłu głowy słyszę szept: „niemożliwe”. Ale to nieprawda. Nie od razu wszystko można zmienić, ale na pewno zmiana nie nastąpi jeśli nie wykonamy żadnego kroku. Zdaję sobie sprawę, jak różne od obecnych muszą być kwalifikacje nauczycieli aby uczyć jak żyć i być szczęśliwym, jak interdyscyplinarne, otwarte na innowacje i przede wszystkim odważne musi być ich podejście do dzieci, aby nie tłumić w nich naturalności, odmienności i indywidualności. Aby w szerszym zakresie doprowadzić do takich zmian potrzebne są zapewne pokolenia. Jednak bez myślenia w tym kierunku, bez szukania możliwości w lokalnej skali, gdzie w wybranych przypadkach można spotkać wielu podobnie myślących ludzi, gdzie znaleźć można takich nauczycieli, nic się zapewne nie wydarzy. Niech zatem pierwszym krokiem będzie nasza otwartość na nowe, uważność pozwalająca na dostrzeżenie właściwych ludzi i pojawiających się szans. Za chwilę może okazać się, że całkiem sporo z nas myśli zupełnie podobnie, a kłopot polega na słusznej skądinąd obawie, że w pojedynkę i tak nic nie da się zrobić. Gra idzie wszak o to, aby i nas samych i nasze dzieci uczyć jak żyć, a nie jak przeżyć.
W mikro skali, krokiem w tym kierunku jest planowany w ramach Szkoły Ojcostwa projekt męskiej inicjacji, która wraz ze wcześniejszym procesem przygotowań, nie jest przecież niczym innym jak praktyczną nauką życia.
Dla chętnych pełna wersja wystąpienia Logana LaPlante (niestety, wersja bez tłumaczenia).
Jacku, ale przecież przeżycie jest bardzo wpisane w życie:)) fos
Gdyby spojrzeć na to jeszcze z innej strony, to z kolei życie jest wpisane w przeżycie… 😉
Jeśli miałbym odpowiedzieć zupełnie poważnie, to „przeżycie” w kontekście tekstu, oznacza dla mnie mniej więcej tyle co „przetrwanie”, a można je rozumieć jako „doświadczenie”, które w życiu ma oczywiście swoje zagwarantowane miejsce. Jeśli tego tyczyła Twoja uwaga.
Być może najbezpieczniej pozostać przy „make a living” i „make a life” ? Albo przynajmniej się do tego odwołać… 🙂
Pozdrawiam fos,
Jacek
W wyniku odzewu i dodatkowych informacji, które otrzymałem po opublikowaniu artykułu, czuję się w obowiązku wspomnieć o istniejącej już w naszych polskich realiach inicjatywie, w moim odczuciu ideowo najbliższej sposobowi na naukę i życie, o którym mówi Logan LaPlante. Mowa tutaj o szkołach demokratycznych lub wolnych szkołach, których pierwsze projekty są już realizowane. Poniżej podaję linki do realizacji warszawskich, jednak podobne inicjatywy istnieją już w kilku innych miastach Polski.
Fundacja Wolna Szkoła
OdpowiedzialnaSzkola.pl